W pewnym sensie i w określonych kręgach o Twitterze mówi się całkiem sporo. Łącznie jest nas zresztą już ponad 6 milionów1. I chociaż liczba ta jest dość imponująca, tak nadal spoglądamy na to konkretne narzędzie ze sporym przymrużeniem oka. Niewiele jest marek, które prowadzą tam odpowiednio aktywne działania. Ze świecą też szukać w Google świeżych artykułów, które pokażą nam, jak poprawnie korzystać z systemu kampanii Twitter Ads. Jest to o tyle przykre, że to konkretne medium społecznościowe udostępnia nam narzędzia, które marketera mogą dosłownie wgnieść w ziemię. Wydawałoby się zatem, że szybko się polubimy, a posty sponsorowane stać tu będą na porządku dziennym. Tak nie jest. W tym artykule szczegółowo tłumaczę, dlaczego z jednej strony Twitter jest prawdziwym zbiorowiskiem cudów, z drugiej, dlaczego go nie lubimy. Ze wzajemnością zresztą. Polacy nie są tam szczególnie mile widziani.
Narzędzia Twittera, które wyprzedzają epokę
Tworząc kampanie Twitter Ads dla naszych zagranicznych klientów, napotkaliśmy się już z licznymi modyfikacjami. System jest stale aktualizowany, a do nas raz za razem trafiają nowe opcje. Nawet piksel FB nie zapewnia nam – chociaż ma to oczywiście swoje granice – tak skutecznego wdrażania reklam. Nic zatem dziwnego, że już w 2017 roku ponad 63% amerykańskich firm korzystało z akcji reklamowych nakierowanych właśnie na Twittera. Pół miliarda tweetów dziennie też robi wrażenie. Jeszcze inna sprawa jest taka, że z punktu widzenia biznesu aż 19% firm, które korzysta z tego portalu, odnotowała wyraźny wzrost zadowolenia pod kątem obsługi klienta. Z kolei 40% użytkowników tego medium dokonało zakupu za sprawą widocznych reklam2. Nieźle, prawda? Mimo tego w Polsce… nikogo to nie obchodzi. Przyjęło się, że taki profil to domena sportowców, aktorów, celebrytów. Szary Kowalski jeśli używa, to nigdy się z tym nie afiszuje.
Poniżej zaprezentuję Wam kilka punktów, które pokazują, dlaczego Twitter miałby ogromną szansę na sukces w Waszej firmie. Niestety niewielu marketerów w kraju wie, jak potężne narzędzie w nim zaimplementowano. Wszystko to np. bez konieczności wklejania dodatkowego kodu na stronę, bez przymusu angażowania zewnętrznego webmastera i przede wszystkim – bez żadnych kosztów własnych.
- Twitter pozwala przy tworzeniu kampanii na wklejenie linku Google Campaign Manager. Mierzenie skuteczności jest dzięki temu znacznie łatwiejsze,
- Grupy niestandardowych odbiorców – takie jak mamy na Facebooku – możemy dodawać do reklam bez instalacji dodatkowego kodu, dobierając np. aktywność wobec naszej witryny internetowej. Grupy takie możemy też odpowiednio wykluczać, jak np. w Google Ads,
- System pozwala nam na targetowanie na podstawie słów kluczowych (w tym hashtagów) – podobnie jak w przypadku wspomnianego wyżej Google Ads, a co więcej…,
- Udostępnia nam tworzenie grup podobnych (look-alikes), gdzie sami wybieramy dostępne na Twitterze kanały, do których chcemy kierować reklamy. Przykładowo jako MEdiagnoza możemy skierować nasze działania na odwiedzających Franciszka Georgiewa (Social Tigers) i Monikę Czaplicką (Wobuzz). Co więcej, możemy wejść w rekomendacje (bardzo trafne) i dodać kilka kolejnych kanałów zgodnie z sugestiami algorytmu,
- Adsy pozwolą nam też na opcję „Retarget people who saw or engaged with your past Tweets” co oznacza w praktyce, że remarketing jest tu dostępny od ręki. Grupy odbiorców możecie też powiększać i zacieśniać tak, jak przy znanych dodatkach z FB Ads.
To tylko pięć punktów, które można rozwijać także o klasyczne zainteresowania czy aktywność wobec naszej aplikacji. Nie brakuje też tak z pozoru banalnych opcji, jak uploadowanie naszych plików, co pomoże przy określaniu np. dokładnej ulicy prowadzonej przez nas restauracji czy punktu obsługowego.
Dobrze, to gdzie jest haczyk?
Abstrahując od wszystkich tych plusów, trzeba uczciwie przyznać, że obecnie działania reklamowe na Twitterze kompletnie nie mają sensu (rzecz jasna zabezpieczę się: nie zawsze!). W większości przypadków na rynku polskim są niemożliwe do realizacji. Sami sięgamy po narzędzie tylko w wybranych case’ach, skupiając się głównie na codziennym użytkowaniu profilu, tworząc kreatywne treści i będąc aktywnym w zakresie wsparcia klienta, zwiększania zasięgu wirusowego.
Istnieją dwa punkty, których Twitter powinien się wstydzić. Ciężko tu powiedzieć, czy polityka marki pod tym względem jest globalna, czy po prostu „nie lubi się” tam rynku polskiego. Nie nam to oceniać. Warto jednak, abyście byli świadomi, gdzie leży haczyk. A ten znajdziecie tu:
- Twitter, podobnie jak np. Facebook, udostępnia nam trzy kategorie reklam: Świadomość, Zaangażowanie, Konwersja. To łącznie 8 opcji bazowych do wyboru. Przykładowo, jeśli sięgniecie po Engagements (tłumacząc z ang. Zaangażowania), koszt pojedynczego działania system określa na koszty od €0,26 do €1,54. W przypadku pozyskiwania fanów (z ang. Followers) wartość ta wzrosnąć może nawet do €2,50. W praktyce oznacza to, że za lajka do wpisu zapłacicie kilka złotych, a nowy obserwujący profil kosztować będzie dyszkę. Czy warto? Pewnie, że sprzedaż może nam to rekompensować (my też mamy przykłady ROAS na ponad 1000%), ale budując zasięgi i zainteresowanie ogólne, jest to kompletnie nieopłacalne.
- Portal chwali się, że obsługuje 46 języków. Stworzono z tego powodu specjalne FAQ, gdzie Twitter szczyci się unikatowym podejściem do klienta. Problem pojawia się jednak w przypadku, w którym chcecie się reklamować w Polsce. Możecie kierować reklamy do ludzi mieszkających w Polsce. Możecie wybierać język polski, a nawet pisać na wrzucanej grafice hasła w naszym języku ojczystym. Nie możecie jednak tworzyć treści postu po Polsku.
Ale zaraz, co?
Język polski nie jest dozwolonym językiem reklamowym Twittera. Jak informuje nas oficjalny komunikat, stworzona z takim ustaleniem reklama będzie zablokowana. Taką informację otrzymaliśmy mailowo, tworząc kampanię na potrzeby tego artykułu:
@MEdiagnoza, your Tweet has not been approved for use in your Twitter Ads campaign
– Twitter
Business Twitter to 16 języków dozwolonych w reklamie. Wśród nich znajdziecie indonezyjski czy hebrajski. Brakuje polskiego i po prostu nic na to nie poradzicie. Od czasu do czasu system będzie co prawda głupiał. W jaki sposób? Wasze reklamy mogą wyświetlać się przez jakiś czas. Jest to jednak błąd porównywalny do sytuacji z Facebooka, gdzie kampania generuje ruch, ale nie jest jeszcze naliczana (i nie chodzi tu np. o model PPC). Część użytkowników pewnie pamięta artykuły, których nagłówki mówiły „Reklamuj się za 0 zł”.
CIEKAWOSTKA: Możecie wrzucić identyczny post jak z pkt. 2 – w tym z polską grafiką – ale napisany po angielsku. Zostanie niemal automatycznie zaakceptowany. Magia.
Szkoda
Jeśli mówimy o Twitter Ads, warto go mieć na względzie, szczególnie przy kampaniach nakierowanych na ważne dla firmy wydarzenia. Narzędzie posiada zresztą specjalny system, który przyśpiesza reklamę i zapewnia większe zasięgi krótkotrwałe, co sprawdzi się np. przy promocji finału meczu Ligi Mistrzów, koncertu czy spektaklu teatralnego, który jest dla Was istotny sprzedażowo. Na co dzień jednak Twitter wykorzystuje się medialnie w inny sposób.
Jako MEdiagnoza działamy aktywnie na rynku, widząc wiele korzyści z praktyk tego rodzaju. Uczciwie trzeba przy tym powiedzieć, że wymaga to dużo czasu i analizy, a dodatkowy monitoring, np. przez Brand24, jest tu wskazany, by zawsze być na bieżąco. Weźmy w końcu pod uwagę prosty fakt, że tu prowadzi się rozmowy w czasie teraźniejszym. Nie powiemy klientowi, że czas reakcji to 8-16 między poniedziałkiem a piątkiem. Nikogo to nie obchodzi. Jest teraz, a to z kolei tak zwyczajnie – kosztuje więcej.
1 Za raportem Przewodnik po Social Media w Polsce – iab.org.pl
2 Analiza https://www.socialpilot.co/