Wiele osób zastanawia się nad tym, czy zacząć swoją przygodę z copywritingiem. Warto jednak wiedzieć, że pozory często mylą. Choć mogłoby się wydawać, że jest to łatwa i przyjemna praca, to jednak wymaga odpowiedniego zaangażowania, czasu, jak i nastawienia się na zupełnie odmienne zadania. Moim zdaniem, bez znaczenia na to, czy piszemy tekst tylko pod SEO, czy ma to być artykuł na główną stronę, zawsze trzeba do niego podejść profesjonalnie. Postanowiłem zatem przygotować listę zasad, którymi powinni kierować się dobrzy copy.
Choć porządny copywriter jest w stanie pisać o wszystkim, ma zdolność sprzedaży lodu Eskimosom bądź piasku Arabom, to jednak dobrze, gdy zacznie specjalizować się w danej branży. Ma to kilka istotnych zalet. Przede wszystkim będziemy mogli pogłębiać swoją wiedzę i umiejętności. Z każdym kolejnym tekstem czy zleceniem możemy mniej czasu spędzać na wyszukiwaniu odpowiednich informacji. Nasze teksty zyskują na jakości, a my sami odczuwamy większą przyjemność z pracy. Ponadto nie można zapominać, że w ten sposób zawężamy pole poszukiwań, więc łatwiej jest nam trafić do odpowiedniego klienta. W moim przypadku taką dziedziną stała się branża hazardowa.
Stawka za całe zlecenie czy każde 1000 zzs to w kręgu copywriterów beczka prochu, która tylko czeka na pokaźną iskrę. Istnieje mnóstwo grup tematycznych na FB czy stron www, gdzie prowadzone są gorące dyskusje na temat ogłoszeń, oferowanych z obu stron stawek. Osobiście podzieliłbym copywriterów na 3 zasadnicze grupy:
Z reguły to właśnie trzecia grupa jest najgłośniejsza na forach i grupach. Oczywiście każdy ma prawo cenić siebie według uznania, jednak należy pamiętać, że zupełnie inne stawki oferowane są za precle, teksty katalogowe, blogowe, a zupełnie inne za artykuł na stronę główną czy też o charakterze naukowym. Nie można ich zatem wrzucić do jednego worka.
Rodzice czy dziadkowie zawsze powtarzali, aby unikać rozmów z nieznajomymi. Nieco podobnie jest w świecie copywritingu. Niestety z łatwością można dziś paść ofiarą oszustów. Kiedy nie korzystamy z platform pośredniczących między obiema stronami, koniecznie zachowajmy zdrowy rozsądek. Gdy zleceniodawca informuje, że mamy dla niego napisać kilka darmowych tekstów próbnych, to istnieje wielkie ryzyko, że finalnie nie zostaniemy wybrani do zadania, jak i pewnie pozostałe osoby biorące udział w „konkursie”. Samemu za to oszust zyska pełno tekstów, za które nie zapłacił. Nawet za próbne artykuły należy się nam zapłata. Kiedy przystępujemy do współpracy w zakresie dużego zlecenia, to koniecznie poprośmy o umowę bądź też stosowną zaliczkę.
To akurat kwestia, z którą często i ja mam problem. Zdarza się bowiem, że przyjmuję zadania od kilku klientów jednocześnie, co oznacza, że dzienny czy tygodniowy wymiar godzin poświęconych na pracę ulega sporemu zaburzeniu. Kiedy mamy już grupę stałych zleceniodawców, to czasem trudno jest nam odmówić kolejnego zlecenia, choć w kalendarzu czekają inne. Warto zatem znać swoje moce przerobowe, dzięki czemu mamy świadomość, że zdążymy z terminami, a wielogodzinne przesiadywanie przed komputerem nie odbije się na naszym zdrowiu czy samopoczuciu. Zadajmy sobie pytanie – jeśli pracujemy dziennie 6 czy 8 godzin, to czy będziemy w stanie to wydłużyć o kilka kolejnych?
Wiadomo, różne zlecenia mogą się nam trafić. Czasem dochodzi do takiego momentu, kiedy musimy stworzyć artykuły na temat czegoś, co nas kompletnie nie interesuje, wydaje się nam nudne, wtórne. Mimo wszystko wielu copywriterów powtarza, że zawsze powinniśmy pisać tekst dla człowieka. Dobrze jest zatem wyobrazić sobie, że po tej drugiej stronie odbiorcą jesteśmy właśnie my, nasi znajomi. Czy będzie nam się zatem chciało przeczytać taki artykuł, polecić go innym? Z tym zagadnieniem wiąże się przy okazji kolejna zasada.
Lanie wody to chyba najgorsza przypadłość wielu copywriterów. Jeśli mamy płacone za każde 1000 zzs bądź też nie mamy pomysłu na tekst, to zapychanie artykułu niepotrzebnymi treściami wydaje się rozsądnym rozwiązaniem? Właśnie nie! Klienci oraz odbiorcy oczekują sensownych oraz zwięzłych informacji, a nie opisywania w międzyczasie, że za oknem świeci słońce. Oczywiście nie zawsze musimy się ograniczać do suchych faktów, jednak powinniśmy trzymać się głównego tematu, zdobywać i utrzymywać uwagę czytelnika. Przypadłość ta jest szczególnie widoczna na wielu portalach zajmujących się kulturą popularną. Dla przykładu wpiszmy w Google tytuł danego filmu czy serialu z zapytaniem: kiedy premiera? Wyskoczy nam pełno portali, które są w stanie pisać wszystko o takim tytule, aby dopiero na końcu wspomnieć, że nawet nie wiedzą, co z premierą.
Copywriter zaawansowaną maszyną nie jest, więc każdemu zdarzyć się mogą błędy, powtórzenia, literówki. Dlatego też bardzo ważne jest przeczytanie chociaż raz tekstu, który właśnie napisaliśmy. Pozwala to wychwycić ewentualne babole, braki w przecinkach, jak i inaczej spojrzeć na niektóre zdania. Finalnie nasz końcowy materiał można uznać za gotowy i odesłać do klienta. Nie ma chyba nic gorszego niż mail od zleceniodawcy, który informuje nas, że znalazł w nim masę błędów.
Sieć pełna jest dziś tematów, materiałów, które pokrywają się z naszym zleceniem. Wiele osób może zatem kusić możliwość ich skopiowania i wklejenia do własnego tekstu. Tymczasem coraz więcej klientów korzysta ze specjalnych programów typu AntiPlagiarism.NET, dzięki którym są w stanie sprawdzić, czy nasz tekst jest oryginalny. Zazwyczaj wymagana jest od nas co najmniej 90% unikalność. Z takich programów warto także samemu korzystać, gdyż przydają się zwłaszcza w sytuacji, kiedy bazujemy na zagranicznych artykułach. Unikniemy dzięki temu oskarżenia o plagiat.
Na koniec chciałbym również wspomnieć o formatowaniu tekstu oraz działaniach pod SEO, które są dziś wymagane przez klientów. Podstawą jest trzymanie się jednej czcionki (o ile klient nie zarządzi inaczej), podziału tekstu na nagłówki, akapity, tworzenie list numerowanych, znaczników, jak i opisów meta description. O tym jednak napiszę więcej w następnym artykule.