Myślę, że bez trudu znajdziemy fanów książek marketingowych, jak i ich zagorzałych przeciwników. Samemu czytam je od przeszło dekady i czasem samemu już nie wiem, czy wyciągam z nich coś więcej, poza bzdurami coachów. Bo wiecie, książki w znacznej większości opierają się na prezentowaniu swoich sukcesów, które bardzo trudno – lub nie da się tego wcale – przenieść na realia swojej firmy, freelancingu. Brakuje na rynku dość mocno tytułów, które opowiadać będą o tym, jak działać przy niskim budżecie, nowej marce, wirusowo i organicznie. Kiedy czytamy o sukcesie Lego, Head & Shoulders czy Diuny, to tak naprawdę niewiele z tego wyciągamy. Nasze budżety mogą wynosić 250 złotych, nie 2,5 miliona. No, ale czy uczciwie można powiedzieć, że książki są złe?
W okolicach 2014 roku na swojej tablicy napisałem komentarz do Zakamarków Marki Pawła Tkaczyka. I uwierzcie, że byłem więcej niż zaskoczony, gdy ten nagle skomentował swoją pozycję. Wyciągnąłem z tego zresztą jeden z fajniejszych wniosków całej swojej kariery: monitoruj i komentuj. Zresztą, nazwa MEdiagnoza wzięła się częściowo z tej analizy, diagnozy, mediów, włączania się do dysputy, szerzenia wirusowo zasięgu. I o ile Zakamarki nie były dla mnie żadnym udanym wstępem do dalszej pracy, tak zapamiętałem je do teraz. W mojej biblioteczce widzę je zresztą choćby teraz.
Po Tkaczyku siłą rzeczy dalej wertowałem polskich autorów. Na początku Monikę Czaplicką (Zarządzanie kryzysem w Social Media, Uwiedź klienta) i Marcina Żukowskiego (Ty w social media). Była też Anna Miotk (Skuteczne Social Media) i Artur Jabłoński (Skuteczna reklama na LinkedIn). Problem polegał na tym, że po latach w pracy w branży trudno jest wyszukać z takich lektur czegoś, czego jeszcze nie wiemy. Z łatwością można tytuły polecić laikom – i pewnie takie zresztą było przeznaczenie tych książek – ale czy na dalszym etapie będzie to wartościowe?
Więc przeszedłem dalej, do autorów zagranicznych. Cały świat mówi o pracy Philipa Kotlera (Marketing 5.0) czy o Sethcie Godinie (To jest Marketing!). Na półce leży też Evan Bailyn (Przechytrzyć Social Media) i materiały tematyczne, uzupełniające, jak chociażby Esencjalista, Bez Marketing, Potęga Irracjonalności, Strategia Błękitnego Oceanu i Przyczepne historie. Jak to z nimi jest?
Cóż, problem mediów społecznościowych to w dużej mierze błyskawiczne zmiany. Modyfikacje, o których czytaliśmy trzy lata temu, niemalże na pewno nie mają już znaczenia lub w ogóle nie funkcjonują. A choćby grupa Meta wprowadza modyfikacje tak często, że ostatnio jako ich Partner Biznesowy, otrzymaliśmy listę kilkunastu zmian, o których warto pamiętać. Trudno zatem przelać to na papier i liczyć, że w 2024 nadal doczytamy coś wartościowego. Dlatego wydaje mi się, że w kontekście pracy bieżącej w mediach społecznościowych warto przede wszystkim pobudzać kreatywność i weryfikować ją z bieżącymi nowinkami, które najczęściej są pompowane przez algorytmy. Mam na myśli chociażby formularze błyskawiczne czy swojego czasu (choć to nadal częściowo spisuje się doskonale) materiały wideo.
Takie książki jak Biblia copywritingu (Darek Puzyrkiewicz) czy Esencjalista (Greg McKeown) wpłynęły na mnie znacznie bardziej, bo pokazały przykłady niecodzienne lub z kolei bardzo uniwersalne, które mimo zmiany wartości algorytmów, pomagają nam osiągnąć sukces, bez względu na posiadany budżet. Stąd też wydaje mi się, że inspiracje i to myślenie out-of-the-box dadzą nam finalnie znacznie więcej. Co prawda, dobrze jest podszkolić się z narzędzi biznesowych i poznać każdy ich zakamarek, ale tak na dobrą sprawę, czy istnieje obecnie książka, która tłumaczy Metę czy LinkedIn w stopniu, który pozwoli nam doskonale operować w tym otoczeniu?
Więcej o rozwoju piksela przeczytać można tutaj, na stronie MEdiagnozy.
Na koniec mimo wszystko wybór chciałbym zostawić każdemu z Was, bo ostatecznie uzupełnienie wiedzy w marketingu jest codziennością, jest kluczowe. Wystarczy, że samemu średnio co kilka dni ktoś z firmy podrzuca mi informacje, o których nie miałem pojęcia. Dobrze zatem drążyć, a jeśli choćby jedna strona z zakupionej książki nauczy Was czegoś nowego, to już będzie to dobrze wydane kilka dyszek. Ostatecznie lepiej wydać 50 zł na taką pomoc, niż potem przepalić kilkaset złotych na kampanię, która od początku nie miała racji bytu.
Radek Górniak
Właściciel